wtorek, 22 maja 2012

Odliczanie... Zaczęłam odliczać dni najpierw do piątku, bo szykuje się całkiem ciekawy długi weekend (długi ze względu na wolny poniedziałek- Memorial Day), później Summerjam Festival, na który zaopatrzyłyśmy się już w bilety, następnie dłuuuuugie oczekiwanie na West Coast i powrót do domu. Nie mogę w to uwierzyć, że zostało już tak niewiele. Na początku czas mijał przeraźliwie wolno, a teraz? Tydzień mija bardzo szybko, nie mówiąc o weekendach, które w ogóle lecą z prędkością światła. Nowa au pair dla Katyi już szykuje się do przyjazdu. Dziewczyna z Węgier, z którą wcześniej zresztą rozmawiałam. Bardzo sympatyczna i gadatliwa osoba i mam jakieś dziwne przeczucie, że poradzi sobie z Katya lepiej niż ja. W ogóle zrobiło mi się bardzo miło kiedy hostka pytała mnie o zdanie i dyskutowała o każdej kandydatce i nawet jednym kandydacie na ich nową au pair. Większość tego nie robi. Przykładowo moja koleżanka nawet nie wiedziała, że już wybrali u niej nową au pair. Tak więc zaczęło się wielkie oszczędzanie, bo California zbliża się wielkimi krokami, a konto się kurczy i kurczy... Ale jakoś dam radę.








poniedziałek, 7 maja 2012

99 days left...

Właśnie zobaczyłam post mojej koleżanki ze szkolenia na facebooku ile jeszcze dni zostało do końca programu i nie mogłam uwierzyć, że to tylko 99 dni! Wiem, że dużo czasu mi już nie zostało w USA ale nie wiedziałam, że to aż tak niewiele.
U mnie nic nowego, w tygodniu praca, szkoła, siłownia, wtorkowe kino, czasami środowe karaoke i inne, weekend- having so much fun. Przymierzam się do kupienia biletów na summerjam festival 3. czerwca, który ma miejsce w New Jersey. Co prawda cena nie jest niska ale obiecałam sobie większy koncert podczas pobytu w Stanach i chcę dotrzymać swojej obietnicy. A zapowiada się całkiem nieźle. Do tego planujemy nasz travel month i jakoś zaplanować nie możemy. Wiadomo tylko na 100% że wyruszamy na zachód, a co dalej? Zobaczymy. Jeszcze tylko 99 dni...







some random pics





 



poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Memphis- Broadway Show

Wczoraj w ramach monthly cluster meeting wybraliśmy się sporą grupą au pairek na Memphis na Broadway'u. Mimo mojego strasznego zmęczenia, spowodowanego zbyt krótkim snem, nie zasnęłam, a powiem nawet więcej, jak dla mnie Memphis było rewelacyjne. Gra aktorów, scenografia, muzyka, wszystko idealnie dopasowane. W rolach pierwszoplanowych wystąpili Montego Glover jako Felicia oraz Adam Pascal jako Huey. Jest to historia białego DJ, który jako jeden z pierwszych zaczął puszczać w radio czarną muzykę. Zakochuje się z wzajemnością w czarnoskórej piosenkarce poznanej w rock'n'roll'owym barze. Pomimo pewnym trudnościom ich miłość nadal trwa, a kariera obojga z nich rozwija się w szybkim tempie- jej jako piosenkarki, jego jako prowadzącego popularne telewizyjne show prezentera. Musical porusza również problem rasizmu szerzącego się w latach 1950s.







      





piątek, 27 kwietnia 2012

Minęło sporo czasu odkąd ostatnio zamieściłam posta. A wydarzyło się całkiem sporo. Przede wszystkim cudowne wakacje, które spędziłam po części w słonecznym Miami, Fort Lauderdale, Everglades i na Jamajce. Planowane były jeszcze Bahamy, lecz po drodze wyszło kilka komplikacji, więc musiałyśmy niestety zrezygnować. Jednym słowem było to 9 dni czystego szaleństwa. W ciągu tego czasu spałyśmy może w sumie 20 godzin i wiecznie coś się działo. Pogoda dopisała nam niesamowicie, codziennie temperatury powyżej 90 F, a na Jamajce więcej niż 100 F ! Z tej okazji właśnie trochę mnie słońce  przysmażyło ale wyszłam z tego cała i zdrowa.
Następna sprawa, postanowiłam już definitywnie, że wracam do Polski we wrześniu. Zostaję tutaj miesiąc dłużej i zamierzam wykorzystać ten czas na zachodnie wybrzeże  i może kilka dni w NYC. Szczerze? Już nie mogę się doczekać. Uwielbiam moją host family i wiem, że nie mogłam chyba trafić lepiej ale jednak to całe au pairowanie nie jest dla mnie. Wiem też, że będę tęsknić niesamowicie na Stanami, mimo, że tyle rzeczy mi tu przeszkadza widzę chyba więcej pozytywów.  I nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć ale coś mnie ciągnie do tego kraju.
Jeżeli chodzi o język widzę znaczną poprawę u siebie. Oczywiście nie mówię jak native ale jest na pewno lepiej niż na początku z czego bardzo się cieszę.
Podróżuję trochę, a przynajmniej się staram. $200 tygodniowo to nie są pieniądze, które pozwolą mi zwiedzić większą część Stanów ale przynajmniej staram się zobaczyć to na co mnie stać. Ostatnio wybraliśmy się spontanicznie do Bostonu. Koleżanka zabrała auto, zapakowaliśmy się i ruszyliśmy z nadzieją, że uda nam się pospacerować trochę po Bostonie. Niestety pogoda nie dopisała, lało jak z cebra i dodatkowo było niesamowicie zimno. A kilka dni wcześniej temperatury były prawie takie same jak na Florydzie, ciężko było w to uwierzyć. Dlatego na Cove Beach w Stamford zbierały się spore tłumy żeby jakoś wykorzystać tę piękną, słoneczną pogodę.
Czas zaczyna lecieć bardzo szybko.. Nawet się nie spostrzegłam, a to już mój 8 miesiąc w Stanach. Jeszcze tylko 4 miesiące, które zapewne przelecą jeszcze szybciej. Mam bardzo mieszane uczucia co do powrotu ale decyzja już zapadła. Poza tym nie mogę się już doczekać aż zobaczę rodzinę i znajomych. To nie jest tak, że wracam z tęsknoty, nie. Ale od kiedy podjęłam tę decyzję nie mogę się tego doczekać!








Jamajka 





crabby 

też chciałabym sesję ślubną na Jamajce.. 

zachód słońca w Fort Lauderdale

sobota, 28 stycznia 2012

Sporo się wydarzyło od czasu kiedy ostatni raz pisałam. Ale zacznę od przyjemnych rzeczy. Ostatnio każdy weekend spędzam poza domem z czego się bardzo cieszę. Pozwala mi to uciec od codziennej rutyny i odpocząć od rodziny, która jest naprawdę wspaniała ale każdy potrzebuje chociaż krótkiego odpoczynku. Poza tym nawet gdy zostaje w domu i mam wolne, a dziecko spyta robiąc piękne maślane oczka czy nie chciałabym pograć z nią chwile w kosza czy cokolwiek jak mogę odmówić? Tak więc ostatni weekend był wyjątkiem, bo to do mnie przyjechały dziewczyny i spędziłyśmy cudowny, pełen wrażeń weekend w Connecticut. W końcu zobaczyłam słynne Yale University w całkiem niedalekim New Haven, jakaś godzinka drogi pociągiem. Weekend zakończył się z wielkim hukiem, dosłownie. Miałam pierwszy w życiu wypadek, całe szczęście nie z mojej winy, natomiast auta nie nadają się do jazdy. Tak więc zostałam bez auta i albo będę dzielić auto z hostką albo dostanę tymczasowe w przyszły tydzień. Wszystko się pokomplikowało przez to, a ja właściwie przez tydzień nie pracowałam, bo moim głównym obowiązkiem jest wożenie dziecka do szkoły. W następnym tygodniu mam nadzieje, że wszystko wróci do normy, bo ja sama czuję się źle nic nie robiąc i patrząc jak hostka pracuje i męczy się jeszcze z dzieckiem wożąc i odbierając ją ze szkoły, a potem znów do pracy. Dzisiaj wybieramy się na imprezę ze znajomymi, a jutro praca. Chce się jakoś odwdzięczyć za okazaną mi dobroć i zaoferowałam opiekę nad dzieckiem w niedziele, a hostka może robić to co zaplanowała. Poza tym wszystkim co już napisałam ważną rzeczą jest, że jestem już oficjalnie pełnoletnia w USA, w poniedziałek skończyłam 21 lat. Dzień po wypadku.. Policjant złożył mi życzenia i przy okazji dodał, że chyba nie takiego prezentu na urodziny oczekiwałam. Drugą rzeczą jest to, że zaczęłam nowy kurs i jak na razie nie wydaje mi się, że będzie fajnie i ciekawie. Poza tym muszę dojeżdżać autobusem co zajmuje ok godziny jak nie więcej, więc będę musiała wstawać bardzo wcześnie. No chyba, że w następnym tygodniu będę mogła już używać auta, zobaczymy. Dorzucam kilka zdjęć z weekendu.